Podsumowanie 2018 i plany na 2019 według Brewy
Zbliża się końcówka roku, więc nadszedł czas na jego podsumowanie. W zeszłym roku zrobiłem to za pomocą sprytnej infografiki, którą żmudnie kleiłem przez kilka dni, ale w 2018 działo się tyle rzeczy, które ciężko podsumować obrazkiem, że postawiłem na formę mieszaną. Jeśli jesteście zainteresowani tym, jak widzę swój rok 2018 z perspektywy czasu, a także co planuję na nadchodzący rok 2019, to zapraszam do lektury.
Podsumowanie 2018 według Brewy
Rok 2018 prywatnie
Mój rok 2018 w dużej mierze został zdefiniowany przez sprawy prywatne. W połowie jego trwania byłem zmuszony dość radykalnie przedefiniować swoje życie, co wiązało się między innymi z przeprowadzką i sporymi wydatkami z nią związanymi (więcej na ten temat pisałem tutaj). Dość powiedzieć, że z finansowym pokłosiem owych zmian zmagam się do dziś, tym bardziej że niemal 3000 zł poszło się – oględnie mówiąc – jebać. Kwota ta, przeznaczona na dwa bilety do Indii, z których ostatecznie nie skorzystałem, nigdy nie wróciła na moje konto, dość skutecznie zaburzając moją płynność finansową.
Przeprowadzka do nowego, wcale wygodnego lokum, która początkowo wydawała mi się idealną okazją na to, by nadgonić zaległe sprawy blogowe, okazała się dość czaso- i pracochłonna. Po robocie byłem zmuszony śmigać do marketów budowalnych, a także solidnie zasuwać z wiertarką i młotkiem. Po paru miesiącach od przeprowadzki mój lokal nadal nie jest w 100% gotowy, ale na szczęście widać już koniec – przynajmniej w zakresie „podstawowym”.
Kwestie mieszkaniowe nie były jednak jedynymi, które zaprzątały moją głowę pod koniec 2018. Moje twarde postanowienie, by pozostać wesołym singlem przynajmniej przez rok-półtora (celem nadrobienia różnorodnych zaległości), nie wytrzymało starcia z rzeczywistością. Co więcej, moja przepiękna wybranka pochodzi z innego miasta, w związku z czym ostatnio pojęcie „roboczego weekendu” kompletnie wypadło z mojego słownika. Nie to jednak, żebym narzekał, bo wszystko układa się wręcz znakomicie, czego efekty być może już niedługo przełożą się także na to, co będziecie wiedzieć na blogu.
Rok 2018 podróżniczo
Pod kątem podróży ten rok nie był dla mnie jakiś szałowy, ale daleki jestem od jojczenia. Po rozpoczęciu go na Cyprze, udało mi się jeszcze odwiedzić Norwegię (po raz czwarty na przestrzeni dwóch ostatnich lat) oraz Rumunię (w której nigdy wcześniej nie byłem). Ta ostatnia zamknęła katalog „nowych” krajów na mojej liście, jako że wyjazdy do Indii i do Jordanii nie doszły do skutku (patrz wyżej). Na szczęście ten drugi nie dobił mnie finansowo, bo RyanAir przełożył mi loty o tak długi czas, że mogłem ubiegać się (z sukcesem) o zwrot środków wydanych na bilety.
W październiku, nieco rzutem na taśmę, wróciłem jeszcze do swojej ukochanej Azji, gdzie przeleciałem się przez Tajlandię, Kambodża i Malezję. W każdym z tych krajów udało mi się zobaczyć coś, czego nie widziałem podczas poprzednich wizyt, a nieustanne spotkania (średnio po jednym na 3 dni) ze znajomymi na miejscu sprawiły, że 3 tygodnie w Azji południowo-wschodniej zleciały mi jak z bicza strzelił. Relację z tej Wyprawy możecie regularnie czytać (i wkrótce – mam nadzieję – także oglądać) na blogu (konkretnie – tutaj).
Tym sposobem, mój podróżniczy bilans zamknął się w tym roku na zaledwie 5 krajach, w tym jednym nowym. Na usprawiedliwienie dodam, że do tego doszło sporo wyjazdów w Polskę, które to zdecydowanie zamierzam kontynuować do momentu, w którym wreszcie nauczę się na pamięć nazw naszych województw.
Rok 2018 blogowo
Pod kątem blogowym rok 2018 kończę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, gorący okres wakacyjny ustabilizował średnią ilość unikalnych użytkowników bloga na poziomie około 10 000. Jest to niewątpliwy sukces, zwłaszcza zważywszy na to, że ta liczba rok wcześniej kształtowała się na poziomie około 3 000. Do takiego stanu rzeczy przyczyniły się między innymi relacje z Cypru i Maroka – kierunków dość popularnych przez większość roku, a do tego na tyle egzotycznych, by moje wpisy nie musiały konkurować z setkami innych, rozstrzelonych po całym internecie.
W 2018 roku najchętniej czytaliście:
- Moje rady dotyczące podróżowania z dronem, które zresztą momentalnie stały się najbardziej poczytnym tekstem na blogu;
- Poradnik dotyczący wizy do Chin, który przez kilka lat utrzymywał pozycję lidera, ale w tym roku musiał pokłonić się nowym technologiom;
- Zbiór wskazówek dotyczący leków, które wypadałoby zabrać do Azji. Co ciekawe, moja pamięć do takich kwestii jest na tyle krótka, że do tej pory sam często z niego korzystam;
- Tekst o tym, jak zabawić się w Maroku, niekoniecznie w sposób grzeczny. W 2018 roku fraza „alkohol w Maroko” była jedną z tych, z których ludzie trafiali do mnie najczęściej;
- Poradnik dotyczący szczepień do Azji, co bardzo mnie cieszy, biorąc pod uwagę fakt, że głosy antyszczepionkowe zaczynają mnie powoli dobijać.
Na dalszych miejscach znalazło się – oczywiście – kilka innych poradników, w tym te dotyczące wyjazdu do Czarnobyla, sposobów dostania się na Wyspę Man (z tego powodu jestem BARDZO zadowolony), wynajmu samochodu w Maroku i załatwienia wizy do Uzbekistanu (tekst ten ostatnio został potężnie zaktualizowany). 10. miejsce nieustannie mnie zaskakuje, bo jest to przewodnik po podwarszawskich atrakcjach: Nieborowie i Arkadii. Kto wie, może dzięki jego popularności ktoś wreszcie usunie te cholerne sznurki, blokujące dostęp do najciekawszych eksponatów na miejscu.
To, co mnie boli, to fakt, że w 2018 roku – wbrew moim deklaracjom – dość mocno zapuściłem swój kanał na YouTube. Liczba subskrybentów utrzymuje się na stałym poziomie, co w tym medium jest bardzo niepokojącym zjawiskiem. Niestety, ta platforma wymaga sporych nakładów czasu, którego to zasobu miałem w drugiej połowie roku bardzo mało. Mimo to, zapraszam na mojego YouTube’a tutaj, bo jest tam już sporo fajnego materiału.
Nieśmiałe próby z Instagramem nadal pozostają nieśmiałe, ale cieszy mnie fakt, że niemal każde wrzucone tam zdjęcie cieszy się sporą popularnością. Nadal nie jestem przekonany co do „szczerości” followersów na tej platformie social mediowej, ale przynajmniej ja mam czyste sumienie i ciułam ich bez uciekania się do słynnych już systemów i innych bzdetów. Mojego Instagrama możecie obczaić tutaj.
Rok 2018 sprzętowo
Wspomniałem już, że finansowo ten rok nie był dla nie najlepszy, ale nie wspomniałem, że nie tylko przez „niespodziewaną” przeprowadzkę. 2018 rok był dla mnie rekordowy jeśli chodzi o „inwestycję” w sprzęt różnorodnego typu, a efekty tych zakupów już niedługo będą widoczne na blogu. Do mojego sprzętu fotograficznego dołączyły między innymi:
- Mikro-dron ZeroTech Dobby, którego jednak szybo się pozbyłem, ze względu na niezadowalającą jakość stabilizacji;
- Gimbal z kamerą DJI Osmo+, który już został zastąpiony przez najnowszą wersję Osmo Pocket, charakteryzującą się przede wszystkim znacznie mniejszymi wymiarami;
- Slider statyczny, który wziąłem ze sobą do Azji, ale nie użyłem ANI RAZU ze względu na wadliwą głowicę;
- Najnowsze dziecko nr 1: slider linowy Wiral Lite, będący moim pierwszym zakupem na Kickstarterze. W nim pokładam ogromne nadzieje, jeśli chodzi o kraje niepozwalające na używanie drona, a także w przypadku ujęć, w których ten ostatni po prostu nie da rady (jak mocno zadrzewione powierzchnie);
- Najnowsze dziecko nr 2, czyli DJI Osmo Pocket, kupione rzutem na taśmę przed samymi Świętami, celem nie tylko odciążenia mojego bagażu podczas wyjazdów, ale także – na cóż – odciążenia się nieco od należności podatkowych. To maleństwo na ogromny potencjał, a dodatkowo można praktycznie zamknąć je w dłoni.
To wszystko to jednak nic przy wydatkach, jakie poniosłem na samochód – wysłużony VW Transporter T3, którego kupiłem 1,5 roku z okładem. Na ten moment auto niestety cały czas stoi na czerwonych tablicach i czeka na zakończony sukcesem przegląd. Walka z samochodem daleka jest jeszcze od ukończenia, ale nadchodzące miesiące mogą wiele zmienić w tej kwestii, jako że po przeprowadzce zyskałem o wiele lepsze warunki do pracy nad nim. Szkoda tylko, że jednocześnie zaczęło mi ciągnąć sprzęgło w moim ukochanym motocyklu…
Plany na 2019 według Brewy
A jakie plany? Z zasady nie lubię strzelać deklaracjami na prawo i lewo, bo wychodzę z założenia, że o sukcesie można mówić dopiero wtedy, kiedy plany te zacznie się realizować. Zakładając jednak zastrzyk gotówki, który zazwyczaj otrzymuję pod koniec roku, a także sprzedaż wspomnianego wyżej motocykla, mogę już teraz uchylić nieco rąbka tajemnicy, jeśli chodzi o moje zamierzenia na różnych polach.
Plany prywatne na 2019
Tu znów będę kombinował, jeśli chodzi o miejsce zamieszkania. Na razie nie będę zdradzał wiele więcej, ale wszystko wskazuje na to, że w 2019 roku czeka mnie kolejna przeprowadzka… Mam nadzieję, że tym razem nie wydryluje mnie tak finansowo.
Plany podróżnicze na 2019
W kwestii podróży moje plany są już dość mocno skonkretyzowane. W pewnym zakresie mam nadzieję trochę ograniczyć wydatki i ponownie – tak jak rok temu – skupić się na kilku krótszych i bliższych wyjazdach, wybierając jednak stosunkowo mało popularne miejsca, na które ostrze zęby już od pewnego czasu. Zaliczają się do nich między innymi:
- Północna część Czech, które chciałbym odwiedzić w majówkę – samochodem i jak najbardziej budżetowo;
- Wyspy Jersey i Guernsey, o których istnieniu dowiedziałem się (co przyznaję ze wstydem) dopiero niedawno. Po Wyspie Man mam ochoty na podobne klimaty, a do tego dochodzi obietnica dronowania bez ograniczeń;
- Wyspy Owcze, na które czaję się już od dwóch lat, a które kuszą mnie równie mocno jak dwie wspomniane wyżej wysepki… albo nawet bardziej;
- Kolejna wyspa – Bornholm. Bo skoro zaliczam wyspy na pełnym hurcie, to głupio byłoby rezygnować z tej;
- Tercet Litwa, Łotwa i Estonia. W dwóch ostatnich krajów moja stopa jeszcze nigdy nie stanęła, a przeznaczenie na ten wyjazd dwóch tygodni z małą górką może oznaczać również krótkie odwiedziny w fińskich Helsinkach i rosyjskim Sankt Petersburgu.
Do tego dochodzi mgliście planowana Jordania (której nie udało mi się „zaliczyć” w tym roku, chociaż miałem już bilet), a być może także krótki wypad na południe Hiszpanii oraz… na Białoruś. U naszego wschodniego sąsiada mam pewne wtyki, które kuszą mnie perspektywą samochodowej przebieżki po tym – bądź co bądź – niezbyt popularnym kraju.
Plany blogowe na 2019
A blogowo? Wygląda na to, że do 1/3 nadchodzącego roku uda mi się skończyć opisywanie wszystkich wypraw „archiwalnych”, co będzie oznaczało, że na blogu pojawiać się będą wyłącznie wpisy bieżące. Może to oznaczać, że będę musiał ograniczyć częstotliwość publikowania wpisów do jednego tygodniowo, co – mam nadzieję – przełoży się na większą ilość czasu wolnego, który…
… zamierzam poświęcić na rozwój kanału na YouTube. To obiecuje sobie już od początku roku 2018 i, pomimo dobrego startu, sporo jeszcze zostało do nadrobienia. Aha – pocisnę też trochę Instagrama, ale nie nastawiam się na jakieś wielkie hardcore’y pod tym względem.
Dodatkowo, do końca roku mam zamiar doszlifować na maksa wszystkie materiały ze starszych wyjazdów, tak by dotyczące ich wpisy przekształciły się w całościowe, łatwe w nawigacji kompendia. Ostatnia wizyta w Azji wschodniej powinna mi w tym znacząco pomóc.
Plany sprzętowe na 2019
„Sprzętowo” priorytet jest jeden – samochód, samochód i jeszcze raz samochód. Kasę zaoszczędzoną z racji na brak wydatków na drogie bilety (oraz niewydaną na kolejną przeprowadzkę) zamierzam wpompować w VW Transportera i wreszcie doprowadzić go do stanu, który pozwoli na wyjazdy nim w bliższy i dalszy „teren”. Na tę chwilę jest to już kwestia mocno ambicjonalna, ale na szczęście największe problemy już za mną – zostały tylko koszty.
Ale tak mogę sobie mówić to momentu, w którym DJI nie wypuści – przykładowo – nowego Sparka albo Mavic Aira. Dałbym sobie rękę uciąć za drona, który będzie nieco mniejszy od mojego Mavica, a zachowa jego zasięg oraz parametry „strzelania”.
Jak będzie ostatecznie? Przekonamy się w podsumowaniu roku 2019. Na razie jestem dobrej myśli, a Wam życzę szczęśliwego nowego roku, pełnego podróży i spełnionych marzeń. Mam nadzieję, że za 365 dni o tej porze wszyscy będziemy zadowoleni.
Super podsumowanie, życzę powodzenia w spełnianiu ambitnych planów na 2019 rok 🙂