10 wpisów z 2018, których być może nie odkryliście
Dziś, w ramach tygodnia podsumowującego rok 2018 na blogu (i nie tylko), chciałem zaprezentować Wam spis 10 tekstów, które w tym roku pojawiły się na blogu, a które nie zyskały – moim skromnym zdaniem – takiej uwagi, na jaką zasługiwały. Jest to wybór czysto subiektywny, bazujący głównie na ilości pracy, które w nie włożyłem, często odwrotnie proporcjonalny do pozycji danego wpisu w Google. Jeśli więc szukacie lektury na świąteczny wieczór, to zapraszam do małego The best of Brewa:
10. Cypr poza sezonem – instrukcja
W internecie krąży informacja, że Cypr to najbardziej słoneczna wyspa Europy, mogąca pochwalić się aż 300 dniami w roku, podczas których chmury nie przesłaniają słońca. Najwięcej dni chmurnych, a więc czasem także deszczowych, przypada na miesiące zimowe.
Cypr to świetna miejscówka na miesiące zimowe, ale wciąż niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Pomijając literówkę w grafice tytułowej, którą zobaczyłem dopiero teraz, z mojego mini-poradnika dotyczącego spędzania zimowego urlopu na Cyprze (byłem tam równo rok temu), jestem bardzo zadowolony. Jeśli szukacie jakiegoś miejsca, które uprzyjemni Wam polski styczeń czy luty, to warto do niego zajrzeć. Zapraszam tutaj: Cypr poza sezonem – instrukcja.
9. Warzazart – wszędzie i nigdzie
Chciałoby się powiedzieć, że Warzazart – czy też Ourzazate – to ta część dupy świata, gdzie tylko sporadycznie dociera mydło.
Maroko to kolejny kraj idealny do odwiedzenia zimą, tym bardziej, że WizzAir zaczął latać ostatnio do Marrakeszu. Położone spory (ale strawialny) kawałek od niego Warzazart jest miejscowością leżącą poza głównymi turystycznymi szlakami, ale zdecydowanie wartą odwiedzenia. Polecam ją głównie wielbicielom kiczowatych dekoracji filmowych, których dookoła miejscowości znajdziecie zatrzęsienie. Pełen tekst tutaj: Warzazart – wszędzie i nigdzie.
8. Francuski cud w Gołuchowie
Jeśli kiedykolwiek będziecie w Poznaniu, czy może bardziej w pobliskim Kaliszu, to jest przynajmniej jedno miejsce, które NAPRAWDĘ wypada zobaczyć.
Do tej pory, kiedy wspominam o moim tegorocznym, weekendowym wyjeździe do Kalisza, znajomi się ze mnie śmieją. Może by przestali, gdyby przeczytali ten wpis, traktujący o jednym z najpiękniejszych polskich zamków, którego zwiedzanie jest dodatkowo przeprowadzone wręcz wzorcowo. Tu przeczytacie całość: Francuski cud w Gołuchowie.
7. 6 rzeczy, które trzeba spakować na zimową wyprawę na północ
Zimowa wyprawa na daleką północ – nawet kilkudniowa – wymaga nieco innego podejścia niż „standardowy” wyjazd. Jej specyfika wymaga od zainteresowanego wzięcia pod uwagę kilku czynników, z którymi zazwyczaj nie spotykamy się jadąc choćby na weekendówkę do Europy […].
Ten tekst powstał tuż po moim powrocie z Tromso, podczas którego polowaliśmy na zorzę polarną. Wrzucam go do rankingu głównie dlatego, że przed wyjazdem sam szukałem czegoś podobnego i – a jakże – nie znalazłem. Jeśli planujecie w tym roku jakąś przebieżkę po północnych rubieżach naszego kontynentu, to będzie jak znalazł. Tekst znajdziecie tutaj: 6 rzeczy, które trzeba spakować na zimową wyprawę na północ.
6. Muzeum ognia w Żorach – długo odwlekana wizyta
Nie pamiętam, ile razy zdarzało mi się mijać żorskie Muzeum ognia. Przy okazji samochodowych powrotów z Cieszyna, w którym praktycznie corocznie goszczę na Ogólnopolskich Spotkaniach Blogerów Podróżniczych, ten charakterystyczny budynek zawsze przyciągał mój wzrok, ale jakoś nigdy nie skusił na tyle, by wreszcie się przy nim zatrzymać.
Kto jeździ do Żor? Specjalnie to pewnie nikt, a może i szkoda, bo żorskie Muzeum ognia to naprawdę interesujące miejsce – nie tylko pod kątem architektonicznym. Jeśli zdarzało Wam się kiedyś mijać charakterystyczny, „miedziany” budynek, to w niniejszym tekście przeczytacie, dlaczego warto zajechać na parking przed nim, a następnie wejść do środka. Zapraszam tu: Muzeum ognia w Żorach – długo odwlekana wizyta.
5. Jedź, baw się! PLUS odc. 23 – Kris: indonezyjski sztylet
W tej odsłonie opowiadam Wam o tajemniczej, egzotycznej broni, pochodzącej z archipelagu indonezyjskiego. Mowa o krisie, czyli nieco dziwnym, falowanym sztylecie, który ma ogromne znaczenie w kulturze Indonezji.
Mój film o krisie viralem nie został. W sumie się nie dziwię, bo temat jest dość niszowy, ale jeśli macie ochotę chapnąć sobie praktycznie jedyny materiał w Polsce na temat ceremonialnego sztyletu z Indonezji, to dzisiaj jest dobra okazja. Do jego tworzenia przyłożyłem się naprawdę mocno, czytając nawet jakieś zagraniczne prace magisterskie… Film możecie obejrzeć tutaj: Jedź, baw się! PLUS odc. 23 – Kris: indonezyjski sztylet.
4. Hanoi imprezowo
Po przystanku serwisowym w hostelu, ruszyliśmy na miasto ponownie, a nogi poniosły nas do baru o wdzięcznej nazwie Dragonfly. Tu chłopaki od razu rozpoczęli wieczór na grubo, ładując dongi w sziszę, butelkę Jacka Danelsa oraz różnorakie drinki, wśród których – a jakże – przeważała Long Island ice tea.
To, jak na razie, mój ulubiony, story-tellingowy wpis z Wietnamu, w którym byliśmy bardzo mocną, męską ekipą. Notka raczej nigdy nie wypłynie na wierzch wyszukiwarek, ale zawiera sporo śmiechowych historii, w sam raz do poczytania dla rozluźnienia. Tu też udowadniam, że nazwa mojego bloga nie wzięła się znikąd. Pełna relacja z wieczorów spędzonych w Hanoi: Hanoi imprezowo.
3. Zorza polarna dla opornych
Nie ma co ściemniać. Jeśli ktoś jedzie do północnej Norwegii w zimie, to zazwyczaj ma jeden, główny cel: zobaczyć zorzę polarną.
Drugi tekst powstały po marcowych odwiedzinach w Tromso. W tym poradniku napisałem wszystko, czego dowiedziałem się o obserwacji zorzy polarnej w tym rejonie świata, a do tego mocno wsparłem się wiedzą zaprzyjaźnionych (i doświadczonych) blogerów. Jeśli sami chcecie wkrótce zapolować na Zieloną, to zajrzyjcie tutaj: Zorza polarna dla opornych.
2. Transport publiczny w Bangkoku – jak używać i nie zginąć
Bangkok to jedno z najbardziej zakorkowanych miast na świecie – o tym przekona się każdy, kto o 7:00 rano wychodzi z hotelu pewien, że zdąży na lot o 10:00, po czym półtorej godziny później jest dopiero w połowie drogi na lotnisko.
Ten świeżutki tekst jeszcze ma szansę zyskać na popularności, tym bardziej że przyłożyłem się do niego naprawdę mocno, opierając się nie tylko na własnych doświadczeniach, ale także na kilku przewodnikach i stronach internetowych z odpowiednimi rozkładami. Poradnik zawiera wszystko, co trzeba wiedzieć o samodzielnym poruszaniu się po stolicy Tajlandii i jestem z niego naprawdę dumny. Oto on: Transport publiczny w Bangkoku – jak używać i nie zginąć.
1. Rak ma zapach goździków
To, że Indonezyjczycy palą jak smoki, wiedzą już wszyscy. Parę lat temu w sieci anty-furorę robił krótki film o małym chłopcu, Ardim Rizalu, który w wieku dwóch lat wypalał dziennie 40 papierosów.
To może Was zaskoczyć, ale za swój najlepszy, nieodkryty tekst tego roku uważam kolejny niszowy materiał z Indonezji. Wpis opowiada o kretekach – sławnych lokalnych papierosach, znanych głównie z intensywnego, goździkowego aromatu oraz z tego, że Indonezyjczycy palą je całymi wagonami. Jeśli lubicie bardziej reportażowe teksty, których u mnie jest raczej mało, to powinien to być Wasz pierwszy wybór. Sprawdźcie sami: Rak ma zapach goździków.
Brak komentarzy